Forum www.3iks.fora.pl Strona Główna www.3iks.fora.pl
Polityka i nie tylko
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Publikacje
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.3iks.fora.pl Strona Główna -> Ukraina i Białoruś
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Panesz
Administrator



Dołączył: 10 Sty 2011
Posty: 8605
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Leżajsk
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 10:32, 26 Gru 2014    Temat postu:

Ps. "separatystów" w tym tłumaczeniu z "UP" z języka rosyjskiego przedstawiam jak w publikacji jao "bojowników"

[link widoczny dla zalogowanych]


Po okupowanym Doniecku nadal jeździ transport publiczny. Miasto jest łatwo dostępne z każdego terytorium kontrolowanego przez Ukrainę.

Najbardziej trudna trasa – wjazd od strony Dniepropietrowskiej Obłasti. Tutaj, w rejonie Kurachowo, jesienią założono granicę państwową.

W metalowych budkach dużyrują pracownicy ukraińskiej straży granicznej. Każdego pasażera pogranicznicy wprowadzają do swojej bazy danych, a obcokrajowcom wbijają pieczątkę o wyjeździe z Ukrainy. Terytorium pod kontrolą DNR wedle ustaleń nie jest już uważane za część kraju.
"Uważamy Ukrainę jak nasz naród, który jest uważany za nosiciela wielu chorób" – mówi szef bojowników batalionu "Wschód" i sekretarz bezpieczeństwa "DNR" Rady Bezpieczeństwa Aleksander Chodakowski.

On urzęduje w sali Akademii Muzycznej w Doniecku im. Prokofiewa, która w listopadzie została przeniesiona przez Ministerstwo Kultury Ukrainy poza terytorium okupowane przez terrorystów. Za plecami Chodakowskiego - portret Prokofiewa i fortepian.

Szef batalionu bojowników "Wschód" i sekretarz bezpieczeństwa "DNR" Aleksander Chodakowski urzęduje w sali w Donieckiej Akademii Muzycznej. Zdjęcie Katarzyny Sergackowej.

Bojownicy pouczają emerytów, nauczycieli akademii i kilku młodych ludzi. W auli jest tłoczno, ale nie wszyscy słuchają, nie bardzo rozumią, po co przyszli.
- Co on mówi? O czym on mówi? - szepcze kobieta do ucha towarzysza.
- A kto to taki wogóle? - pyta z niedowierzaniem inna.
"Kijów, to matka miast rosyjskich, my odchodzimy od tego pomysłu - kontynuuje Chodakowski -. Ale procesy, które tam zachodzą teraz i wzmacniane poprzez propagandę wydają się tendencyjne i stronnicze, nie dają nam możliwości interakcji. Jeśli by można nieco wyleczyć Kijów ... W tym nasza podstawowa koncepcja".

Szef donieckich bojowników mówi monotonnie złożonymi i przygotowanymi zdaniami, jak pastor czytający modlitwę. Jeszcze latem będąc szefem służb specjalnych "Alfa" donieckiej SBU - twierdził, że jego "Wschód" walczy tutaj o przyszłość Rosji i przeciw USA. Wkrótce retoryka uległa zmianie. Chodakowski zaczął powtarzać, że "DNR" jest częścią Ukrainy.
"Jest to próba zakończenia działań na rozkładaniu narodu - mówi Chodakowski swoim „słuchaczom”. -. W tym celu, aby uniknąć zarażenia, my póki co musimy się izolować. Nie chcemy całkowicie się barykadować od Ukrainy, ale nie chcemy, aby ludzie z Donbasu czuli się jak słoń, kiedy zechce się. My balansujemy na bardzo cienkiej lince i chcemy nadal rozwijać więzi kulturowe i ekonomiczne. Donbas - nie jest samowystarczalny. A Ukraina geopolitycznym punktem patrzenia – kartą przetargową pomiędzy Rosją a Ameryką".

Doniecka Akademia Muzyczna w listopadzie została przekazana przez Ministerstwo Kultury Ukrainy poza terytoriach ziem okupowanych. Zdjęcie Katarzyny Sergackowej

Wykład Chodakowskiego trwa dłużej niż dwie godziny. Słuchacze stopniowo wychodzą. Pod koniec w sali są tylko przedstawiciele prasy i oni atakują szefa "Rady Bezpieczeństwa" pytaniami o tym, co dzieje się na lotnisku w Doniecku - kluczowym punkcie w konfrontacji ukraińsko-rosyjskiej.
Chodakowski obiecuje zawieźć ich wszystkich na miejsce i pokazać słynną dziewięcio piętrową budowlę, z której bojownicy ostrzelawują aeroport i dzielnice mieszkalne.

Budynek administracji Donieckiej Obłasti w lecie nazwany „domem władzy” ("Government House") stoi całkiem pusty. Na ścianach jest trochę karykatur poświęconych "juncie" i "krwawemu pastorowi", a na podłodze – brud i bałagan.
Wyczyszczone w poprzednim miesiącu korytarze OGA czekają na administrację, na drzwiach gabinetów pojawiły się tabliczki z mniej lub więcej niezrozumiałymi nazwami działów i wydziałów".
Z początkiem wrześniowego zawieszenia broni w "stolicy DNR" wydaje się, że zaczęli myśleć o strukturze codzienności, a przede wszystkim o gospodarce.
"To jest niemożliwe, aby stale być ciągle w stanie wojny, a teraz jest poczucie, że wszystko w biznesie stopniowo się poprawi" - mówi mój przyjaciel z donieckiego biznesu, który wiosną był zmuszony zamknąć działalność.
Ja z nim się nie zgadzam: nie może rozwijać się działalność na terytoriach okupowanych, którym kierują bojownicy. Jeśli na Krymie z tym można sobie poradzić, to w Donbasie - zdecydowanie nie.
-"Już ponad cztery tysiące przedsiębiorców zostało ponownie zarejestrowanych w Donieckiej Republice Ludowej - odpowiada - wśród nich są patrioci Ukrainy i separatyści - wszycy, którzy nie chcą tracić swoich pieniędzy. Teraz oni płacą podatki w kabzę „republiki”. "A co robić. ? Pracować trzeba ... „

Tak zwana rejestracyjna służba "DNR" podaje trochę inne dane: od 08 listopada w "republice" rzekomo ponownie zarejestrowano 33% prywatnych przedsiębiorców i firm do wojny w regionie i wynosiła około 160 tysięcy.
Informacyjne służby wspierające "DNR" wcześniej informowały, że koszt ponownej rejestracji dla firm to 170 hrywien, a od osób fizycznych - 34 hrywien. Podatek dochodowy wynosi 20%, a w przypadku osób fizycznych - 13%.
Takie liczby podaje szef Ministerstwa dochodów i opłat "DNR" Alexander Timofiejewv, którego znam jako Saszę Taszkenta - bojownika, również odpowiedzialnego za wymianę więźniów. On jest jednym z tych, którzy negocjują z szefem Centrum uwolnienia więźniów Władimirem Rubanem.

Donieck wygląda tak samo jak przed wojną. Ludzie chodzą do pracy, chociaż mało kto z nich otrzymuje wynagrodzenie. Pracują sklepy spożywcze i kilka centrów handlowych i biurowych. Otwarty, na przykład jest "Green Plaza", na który w sierpniu spadło kilka pocisków i zabiły dwie osoby.

Zwykli ludzie żyją z małych nieregularnych zasiłków z Ministerstwa Polityki Społecznej "republiki" i ukraińskiej emerytury. Zdjęcie Katarzyny Sergackowej

Restauracje i kawiarnie są wypełnione niemal po brzegi. Przy wejściu do wcześniej popularnej "Juzowskiej piwokawiarni" można zobaczyć naklejki, które mówią, że ten obiekt jest chroniony przez siły bezpieczeństwa "DNR" i kawiarnia płaci podatki do budżetu "republiki". Na drzwiach tabliczka informująca o stanie wojennym - "Proszę zostawić broń w specjalnym pomieszczeniu".
"U nas w Doniecku w kawiarni strzelaniny występują regularnie. - Mówi mieszkaniec Aleksander Borenko - Na dniach w" Domu
synoptyka” "zastrzelono dwóch facetów - Czeczeni zrobili znowu rozróbkę po pijanemu".

Przestępczością na terytorium okupowanym zajmuje się lokalna policja, przemianowana na "policję DNR." Oddzielnie działa "prokuratura wojskowa", "Ministerstwo Bezpieczeństwa" pełni funkcję FSB i innych agencji, nawet w latem zajmowało się różnymi grupami zbrojnymi.

Są ludzie, którzy kupują żywność, napoje i drogie wyprawki, których stać na ostrygi za 75 hrywien w restauracjach, skąd mają pieniądze - nie jest jasne. Pozwolić sobie żyć na wielką skalę mogą tylko ci, którzy pracują w strukturach "DNR" i otrzymują wynagrodzenie z Rosji, lub tych, którzy zarabiają na wojnie. Takich jest niedużo. Zwykli ludzie żyją za małe nieregularne zasiłki z Ministerstwa Polityki Społecznej "republiki" i za ukraińskie emerytury.

Najbardziej surrealistyczna w Doniecku jest - prawie pełnia życia kulturalnego. Pracuje Doniecki Teatr Opery i Baletu, ostatnio sławna śpiewaczka operowa Anna Netrebko postanowiła przekazać mu przez Olega Carewa 1 mln rubli na jego „utrzymanie".

Działa większość szkół wyższych w regionie, w tym Narodowy Uniwersytet w Doniecku, który wczesną jesienią została przekazany Ministerstwu Edukacji w Winnicy. Niektóre działania przeniesione do Winnickiego Uniwersytetu są na zaocznym oddziale w Doniecku. Ci młodzi ludzie, którzy zostali na stronie DNR, nadal uczą się w okupowanym DNU.

Wedle dyrektora Muzeum Sztuki w Doniecku i nieetatowego przedstawiciela rady dyrektorów muzeów Donieckiego regionu Galiny Czumak nie należy filmować i pokazywać uszkodzeń budynku i odłamków szkła. Galina odmawia: pracownicy muzeum nie pracują dla rosyjskiej telewizji.

Donieckie Regionalne Muzeum Sztuki - Napis jest nadal w języku ukraińskim. Zdjęcie Katarzyny Sergackowej.

- Mamy swoje własne prawa do muzeum, a oni tego nie rozumią – złości się Czumak. - Potrzebujemy fundusze na naszą działalność. Dlaczego mamy pokazywać? "
- A gdyby ludzie z karabinami kazali? - zapytałam.
- Cóż, jeśli z automatami by kazali, to co robić, musiałabym pokazać ... - odpowiada Galina, ale też zauważa, że takich precedensów nie było.

Krucha 66-letnia kobieta opowiada, jak kiedyś miała rozmowę z działającym "ministrem kultury". Powiedział, że wszystkie wartości kulturowe w regionie należą do "ludzi z DNR" i wyjaśniła mu, że jest w błędzie. "Jego pełnienie obowiązków pomyliło mu się" - dodaje Czumak. Zgodnie z prawem, wszystko, co znajduje się w muzeum, należy do Fundacji Muzeów Ukrainy.

Sama Galina, jak i inni członkowie Muzeum Sztuki i innych instytucji na okupowanych obszarach regionie Doniecka, nie były wynagradzane od lipca. "Napisaliśmy już list do Skarbu Państwa i Ministerstwa Kultury ale bez skutku - skarży się Galina. - Po zmianie kierownictwa Ministerstwa o nas zupełnie zapomniały."
- To jest straszne? Tak straszne, a czasami nie wiemy, jak się zachować, - powiedziała z rezygnacją. - Mogłam dawno stąd uciec, ale mam obowiązek - zachować eksponaty muzeum.

Pracują i inne muzea na terenie kontrolowanym przez "DNR". Nawet historyczne, na którym latem spadło kilka pocisków „grada”. Na dniach to muzeum będzie obchodzić swoje 90-lecie i otwiera przy tej okazji przestrzeń wystawienniczą w "Art-Donbasu".
Dyrektor Muzeum Sztuki planuje także - mieć duże wystawy z prezentacją nowych nabytków.
Już następnego dnia po 13 czerwca w pobliżu budynku OGA wybuchły dwa samochody, powiedziała, krewni największego kolekcjonera Makiejewskiego przynieśli dwie ciężkie torby z dużą kolekcję ekslibrisów. Jeszcze jeden z mecenasów podarował prawie tuzin obrazów donieckich artystów. "Jakoś będziemy kontynuować pracę, nie rzucać wszystkiego - uśmiecha się Galina.- muzeum wciąż ma swoją misję."

Донецк Последствия теракта в Донецке возле ОГА 13 июня Сегодня Новости
<iframe width="640" height="360" src="//www.youtube.com/embed/AHAJLiqCsjA" frameborder="0"></iframe>

Na wyjeździe z Doniecka w kierunku Mariupola jest kolejka ciężarówek z ładunkiem węgla i drewna opałowego. Bojowniki dokładnie sprawdzają zawartość i dokumenty.
Punkt kontrolny, który do niedawna zajmowali bojownicy "DNR" pusty: transport publiczny i samochody nikt nie zatrzymuje do kontroli.

Wydaje się, że takie symboliczne utrudnienia, bojownikom nie są już potrzebne.
Zarząd „republiki" i tak rozumie, że armia ukraińska nie wejdzie i nie oznaczają granic dla cywilów, w zasadzie są niepotrzebne - i wszyscy i tak to pojmują.

Donbas, z szarej strefy w końcu zamieni się w czarną dziurę, która absorbuje zdrowym rozsądkiem.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Panesz dnia Pią 20:48, 26 Gru 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Panesz
Administrator



Dołączył: 10 Sty 2011
Posty: 8605
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Leżajsk
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 8:07, 04 Mar 2015    Temat postu:

Co słychać na Ukrainie? Przedstawię tu dzień w Radzie Werchownej, gdzie .... jest wszystko. Są różnice, jest dyskusja i właściwie wszysto tam musi się uregulować. I toto dotyczy przede wszystkim organizacji i porzędku w kraju. A ci, co ich jest stać, co mają możliwość, bić się w RW, to jedynie świadczy o tych, co rządzą i decydują.

[link widoczny dla zalogowanych]
Wtorek, 03 marca 2015, 16:21

Parlament nie może rozpocząć wieczornej sesji poprzez nowe walki na sali.
Tym razem walkę rozpoczęli Liaszko Oleg i Igor Jeremejew, który przeniósł się do grupy, z której Sergej Melniczuk podczas porannej sesji walczył z Liaszko.
Grojsman próbował uspokoić posłów. Jednak po tym jak nie udało się przekonać posłów, odroczył sesję.
"Ogłaszam przerwę na 30 minut" - powiedział Groisman. Ale potem spikerowi nie udało zamknąć się sesji w ogóle.

Na marginesie WR MP Oleg Liaszko powiedział, że Melczuk to "szabrownik" i "tuszka". Liaszko nie pozwolił Melniczukowi wejść na salę obrad.

"Dziś pieniądze idą do ​​oligarchów" Woli Narodu "pod kierownictwem Jemejewa" - powiedział Liaszko. Zarządał od Melniczuka zdania mandatu.

Partia "Wola Narodu" zrzesza parlamentarzystów, którzy w większości głosowali na "dyktatorskie przepisy 16 stycznia, choć później część z nich wycofała swoje głosy.
Wcześniej we wtorek w sali sesji parlamentu odbyła się walka z udziałem posłów z Partii Radykalnej Liaszki i byłym członekiem frakcji partii, byłym dowódca "Ajdaru" Siergiejem Melniczukiem.

Zdjęcia:



Widea:
Liaszko
Melnyczuk
inne widea


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Panesz
Administrator



Dołączył: 10 Sty 2011
Posty: 8605
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Leżajsk
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 7:30, 04 Sie 2015    Temat postu:

Całkiem z innej beczki. A zacznę od [link widoczny dla zalogowanych]
Z Isakowiczem zgodzę się jedynie, że mordy Polaków na Wołyniu powinno się nazwać ludobójstwem. I nie jestem za tym, że ilość zamordowanych decyduje o tym, co dopiero jest ludobójstwem. W każdym razie ty był trend, to mordowanie było ogólne i masowe. To ludobójstwo wystąpiło w skutek niezdecydowania się UPA na określony kierunek, na określonego wroga, a najprościej było mordować Polaków. Ruskich nie było, sprzymierzeńcami byli Niemcy, więc w tym kierunku poszła ad hoc zorganizowana UPA.
Z Isakowiczem nie zgodzę się, że z powodu tych komplikacji, które mogą być zawsze, w przypadku lepszych stosunków z Ukrainą załatwione, nie są dziś bieżącą polityką. I z tego powodu mamy nienawidzić Ukrainy, Poroszenki nie wpuszczać do Polski i nie utrzymywać politycznej zgody z Ukrainą co do jej samostanowienia i ekspansji Rosji na Ukrainę.
Z Isakowiczem nie zgadzam się nie tylko co do najgorszych stosunków z Ukrainą, bo ... i tak dalej, do rzucania oszczerstw pod jej adresem, co ciągle Isakowicz robi nie mając się czym zająć, bo znany jest z tego, że zadzierał z własnym Kościołem rzucając podejrzenia i tłumacząc cokolwiek jak najgorzej dla "zdrajców Kościelnych" wybranych przez siebie, to Ukraina jest najlepszym jego tematem, aby istnieć, co dało mu asumpt do tego, że ktoś go nagrał na to wideo zamieszczone w artykule.
Przecież występował przeciw przejażdżce młodzieży ze Lwowa do Monachium, .... aby nie poznali prawdy o Banderze, który też się błąkał w stosunkach międzynarodowych podczas wojny i przedwojennej Polsce. Isakowicz się myli, że to czy Rosjanie w stosunku do rzezi augustowskiej mają odkryc groby pomordowanych, a nawet w stosunku do terenów polskich, znaczy, na wschodniej Małopolsce...... ( o dziwo, jaki skrót myślowy....), mają to zrobić Ukraińcy. A my co? Tym bardziej my powinniśmy tego dochodzić, chociaż wiem, że miejscowe ludności już dawno zapomniały o tych zdarzeniach i żyją jak zawsze własną codziennością. Gorzej jest przecież z zaniedbanymi cmentarzami wszędzie cmentarzami, które ulegają zapomnieniu. Za to ma się wiedzieć o takich zdarzeniach, ale nie w taki sposób groteskowy. Mniejsza z tym, co ten ksiądz wygaduje, ale popularności się jak umie jeszcze "trzymie".

Co do samego Poroszenki, to sytuacja polityczna na Ukrainie, gdzie odtwarzają się stosunki przed majdanowskie, gdzie duże znaczenie ma oligarchia, polityka Ukrainy jest jak najbardziej ogólno europejska, są już, występują już standardy demokratyczne, ale że to idzie dość słabo, to normy w postaci jakiś tam ekstremistycznych ruchów nie ma.
I tak też wizyta [link widoczny dla zalogowanych], która też zbiegła się z podpisanie ustawy o uhonorowaniu UPA, to są dwie oddzielne sprawy. Nie rozumiem, dlaczego my byśmy mieli być dziś przeciw Ukrainie i polubić agresję Rosji, o której Poroszenko wyraża się tak: [link widoczny dla zalogowanych]. Chociaż uważam, że przesadził, a mówiąc językiem
nienawiści, kłamstw, niedomówień jak Isakowicz, przyznaję Poroszence rację, że w tej sprawie przemówił. Przemówił, bo temat rosyjski i jej agresji w Europie pada, więc zwraca na to uwagę, a temat dla Ukrainy dość ważny. I wojna w Donbasie, oj, jeszcze potrwa w nawet w liczbach lat. Więc temat jest ważki.

A Ukrainie trzeba pomóc nie tylko w sprawie agresji rosyjskiej, ale też gospodarczo, a współpraca, to co? Pies? I chociaż nasz ustępujący prezydent, jak rządził, to rządził, błedów nie popełniał, ale jaki był rząd, taki był Prezydent, ma się zająć tą współpracą z Ukrainą po zdaniu urzędu. Ale niech robi i tak z tego nic wielkiego nie będzie. O wiele więcej by zrobił J. Kulczyk, gdyby tym zajął się bardziej niż surowcami w Afryce.

A o Rosji, o jej problemach międzynarodowych i sytuacji gospodarczej - innym razem. Chociaż dokuczają jej coraz bardziej znacząco sankcje, stosunki międzynarodowe Rosji siadają, to .....
- [link widoczny dla zalogowanych], ale to już inny temat.
-


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Panesz
Administrator



Dołączył: 10 Sty 2011
Posty: 8605
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Leżajsk
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 7:21, 16 Sie 2015    Temat postu:

I tak jak wyżej w poprzednnim poście są bardzo mądrzy ludzie, że się wypowiadają i obojętne, czy wierzą w to, co mówią, czy nie wierzą, się wypowiadają. I nie chodzi im o to, co mówią, ale aby oni byli w centrum zainteresowania, z nimi się liczyli i tym podobnie.

A najczęściej chodzi im o to, aby zaimponować, rzucić swój pogląd bez względu na jego realność, a najbardziej wtedy, gdy nie można tego sprawdzić. I jeszcze się śmiało może okazać, że Ukraina, to bardziej Rosja niż ludzie mający swój nawet język nijak nie podobny do rosyjskiego, mający inne obyczaje, że Ukrainę należy tak rozdrobnić, ze względów społecznych na takie części, które odpowiadają zainteresowanym. I nie rozumiem, dlaczego do Donbasu ma prawo Rosja. A nawet jak nie ma czy nie chce, to Donbas ma być odrębny. I też jest spór czy w ramach państwa Ukraina, czy jako odrębne padające państewko, bo Rosja nie chce wspierać ani dofinansowywać z powodu spowodowanej przez siebie dewastacji tego regionu. Nie opłaca się nawet za bogactwa Donbasu.

Też twierdzenie, że Ukraina nie jest zainteresowana Donbasem, że czas też zrobił swoje, Ukraina już nauczyła się żyć bez tego regionu i nie należy już bić się o ten region, w tym przypadku należy nawet wyłączyć prawo międzynarodowe o granicach terytoriach, o krajach i prawach państw do swojego obszaru. Wyłączyć wszelkie normy pokojowe załatwiania takich spraw. Kto silniejszy, to lepszy. I takiemu czemuś wielcy znawcy tematu hołdują.

I o ile prawie całkowicie się zgadzam, właśnie z tym artykułem: [link widoczny dla zalogowanych], to nie do końca jest tak. Ale to jest dość rzetelny głos w sprawie Ukrainy. A tym bardziej nie uważa, że separatyści, to jest rdzenna ludność Donbasu, chociażby nawet prawie w całości mieszkańcy Donbasu byli Rosjanami czy pochodzenia rosyjskiego.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Panesz dnia Nie 7:28, 16 Sie 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Panesz
Administrator



Dołączył: 10 Sty 2011
Posty: 8605
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Leżajsk
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 5:47, 17 Sie 2015    Temat postu:

Do uderzenia może dojść w każdej chwili. Ale nie będzie to wielka inwazja Rosji, a raczej punktowe uderzenie. Chyba że rebelianci przestraszą się ukraińskiej artylerii, która już dwa razy – pod Marijnką (maj) i Starohnatiwką (teraz) – zdemolowała nacierające silne grupy uderzeniowe wroga. Analiza Grzegorza Kuczyńskiego.

Jest to wstęp do [link widoczny dla zalogowanych]
A wczoraj nastąpił największy, najsilniejszy atak separatystów na Starohnatiwkę. Najprawdopodobniej brały w nim udział oddziały wojskowe ściągnięte z Rosji. Atak został odparty. Tydzień wcześniej separatyści zaatakowali swoimi całymi zasobami w ponad 150 miejscach linii demarkacyjnej.

A o sytuacji na Ukrainie, tej wojskowej, tej stosunków pomiędzy Moskwą i Kijowem - jest na filmie na początku artykułu. Ale mam jeszcze dwie sprawy. Pierwsza to użycie armat o kalibrze ponad 100 mm przez wojska ukraińskie. Jest to prawda, że o ile tonący brzytwy się chwyta, to dlaczego Ukraińcy mieli by się nie bronić i ostatecznie nie użyć tej broni? No i kto i dlaczego i gdzie atakował, należy też zauważyć!!!!.

Druga sprawa, to w filmu, o postępowaniu Rosji wobec Ukrainy. I tak jest, że Moskwie zależy na prorosyjskości Kijowa, co za pomocą separatystów, propagandy, dochodzą i inne czynniki w tym wewnętrzne osłabiające Poroszenkę i jedność antymoskiewską w Kijowie, A kolejne wybory się zbliżają. Coraz większe powątpiewanie Ukraińców, w sukces Majdanu! I to na razie wystarcza Moskwie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Panesz
Administrator



Dołączył: 10 Sty 2011
Posty: 8605
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Leżajsk
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 6:52, 02 Wrz 2015    Temat postu:

Jedna publikacja w całości tu zamieszczona...

[link widoczny dla zalogowanych]
2015-09-01 15:37

W opracowanym przez rząd w Kijowie projekcie nowej doktryny wojennej Ukrainy jako główny przeciwnik i agresor wymieniona została Rosja - poinformował we wtorek premier Arsenij Jaceniuk.
Jak podkreślił premier Ukrainy, w doktrynie po raz pierwszy w historii tego kraju określono przeciwnika i agresora. Poinformował, że projekt został skierowany do rozpatrzenia przez Radę Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony. Następnie powinien być zatwierdzony dekretem prezydenta.

Jaceniuk mówił również w Odessie o tym, że władze w Kijowie dążą do uzyskania członkostwa w NATO. - Chcemy, by siły zbrojne Ukrainy stały się częścią jednego z najpotężniejszych zbiorowych systemów bezpieczeństwa. Przypominam, że zgodnie z artykułem piątym Traktatu Północnoatlantyckiego napaść na jedno państwo członkowskie NATO traktowane jest jako napaść na całe NATO - oznajmił.

I jeszcze co można powiedzieć głównie nie obeznanym z dziejami zwłaszcza początkowego stanu drugiej wojny światowej? O tak, NATO po morze... nie sądzę, żeby się nawet ruszyło na Pomorze.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Panesz dnia Śro 6:54, 02 Wrz 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Panesz
Administrator



Dołączył: 10 Sty 2011
Posty: 8605
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Leżajsk
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 6:41, 13 Wrz 2015    Temat postu:

Zaskoczył mnie tytuł, że:
[link widoczny dla zalogowanych]
I zamieszczone jest takie zdjęcie:


Dziś obaj, Arsenij Jaceniuk - premier i Dmytro Jarosz - przywódca Prawego Sektora, wyglądają tak:


Oczywiście, że przeczytałem cały przydługi artykuł. Ale polecę jeszcze inne (nieczytane)
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Panesz
Administrator



Dołączył: 10 Sty 2011
Posty: 8605
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Leżajsk
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 8:59, 06 Gru 2015    Temat postu:

[link widoczny dla zalogowanych]


Rozpad koalicji doprowadzi do przedterminowych parlamentarnych wyborów i w tym wypadku żadne reformy nie będą przeprowadzone.
O tym z jednym z wywiadów telekanałupowiedział nardep(deputowany RW), pierwszy zastępca Przewodniczącefgo frakcji BPP(Bloku Petra Poroszenki) Ihor Kononenko - zawiadamia pressłużba partii.
Komentując sprawę odejścia Arsenija Jaceniuka, Kononenko zaznaczył, że dla BPP znaczy "ważna stabilnośc w kraju, a nie zmiana premiera-ministra".
"Czy obroni się Jaceniuk (po 12 grudnia) na posadzie premiera-ministra, czy nie obroni, o czym powiedziała frakcja "Narodowego Frontu" – innego premiera oni nie widzą. Sam Arsenij Petrowicz powiedział, że w przypadku, gdy nie będzie on, a inny premier, napewno powstanie inny format koalicji", – zaznaczył Kononenko.
Tak więc, jego zdaniem - jest wystarczająco jasne i zdecydowane stanowisko "Frontu Ludowego".
"Rozumiemy, że upadek tej koalicji oznacza przedterminowe wybory parlamentarne" - dodał.
Kononenko podkreślił żę w razie gdy "teі populistyczne siły, które kołyszą czółnem i wszystkie doprowadzą, że wiosną lub jesienią następnego roku odbędą się wybory – co stanie się minusem dla kraju".
"Po ogłoszeniu wyborów – wszystko zamrze. Żadne reformy nie będą przechodzić. ... Kraj w takim wypadku do przodu się nie posunie", -dodał.
Też Kononenko wyraził się, smutno, czy będzie potrzymać wybory światowa wspólnota.
"Międzynarodowa wspólnota w tym także zapowiada: w świecie jest pewnezmęczenie Ukrainą, a wszelkie rozmowy o kolejnych wyborach o jakich się mówi od dość dawna – to tylko zwiększają zmęczenie ", – dodał nardep.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Panesz
Administrator



Dołączył: 10 Sty 2011
Posty: 8605
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Leżajsk
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 12:09, 10 Gru 2015    Temat postu:

Nic dodać, nic ująć. [link widoczny dla zalogowanych]

Jako komentarz wystarczą urywki z artykułu...
Rosja żąda od Ukrainy zwrotu 3 miliardów dolarów. Jeśli Ukraina pieniędzy nie odda, sprawa trafi do międzynarodowych sądów, a Rosja ogłosi niewypłacalność państwa ukraińskiego. Mówił o tym w wywiadzie telewizyjnym szef rosyjskiego rządu Dmitrij Miedwiediew. Spór toczy się wokół ukraińskich obligacji o wartości 3 mld USD, których termin zapadalności przypada 20 grudnia.

Tymczasem Międzynarodowy Fundusz Walutowy ogłosił, że nawet jeśli Ukraina nie zwróci Rosji długu, to i tak nie zostanie odcięta o źródeł kredytowania.

Ukraina proponuje Rosji restrukturyzację swojego zadłużenia na ogólnych zasadach, a jeśli Moskwa nie zgodzi się na to i skieruje sprawę do sądów, władze w Kijowie będą gotowe do walki - oświadczył w środę wieczorem szef ukraińskiego rządu Arsenij Jaceniuk.

Spór toczy się wokół ukraińskich obligacji o wartości 3 mld USD, których termin zapadalności przypada 20 grudnia.

I z artykułu jasno wynika, chociaż można nie wiedzieć, kto wystawi obligacje, kto namówił Rosję do ich ZAKUPU, a nawet jak sama Rosja go zakupiła w znanym sobie celu i nie przystąpiła w obu przypadkach do negocjacji innych wierzycieli Ukrainy z MFW. NIe sądzę też, że aż tak potrzebne są Rosji te dolary, ale ... na wszelki wypadek, może i do tego dojść.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Panesz
Administrator



Dołączył: 10 Sty 2011
Posty: 8605
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Leżajsk
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 7:56, 13 Gru 2015    Temat postu:

[link widoczny dla zalogowanych] - 12.12.2015 -
W Donbasie na wschodniej Ukrainie w zamachu zginął w sobotę komendant tzw. kozackiego pułku separatystycznej Ługańskiej Republiki Ludowej (ŁRL) Paweł Driomow. Ukraińscy komentatorzy uważają, że został on zabity przez rosyjskie służby specjalne.
Według mediów Driomow głośno krytykował kierownictwo ŁRL, a szczególnie jej samozwańczego przywódcę Ihora Płotnickiego. Pochodzący z miasta Stachanow watażka miał także negatywnie wyrażać się o władzach Rosji, przez co naraził się tamtejszej Federalnej Służbie Bezpieczeństwa. W wywiadach mówił, że w Donbasie znajdują się rosyjskie wojska, czemu Moskwa konsekwentnie zaprzecza.
Media separatystów w Donbasie poinformowały, że Driomow zginął dzień po swoim ślubie, który zawarł z mieszkanką rosyjskiego Petersburga. W sobotę wracał z wesela z Pierwomajska do rodzinnego Stachanowa na zachód od Ługańska. Został zabity, gdy samochód, którym był wieziony, eksplodował w pobliżu jednej ze stacji benzynowych. W wyniku wybuchu zginął też kierowca auta.

Kreml chce zatrzeć w pamięci agresję na Ukrainę
Rzecznik MSW Ukrainy Artem Szewczenko napisał z kolei na swoim Facebooku, że Driomow wziął ślub w Petersburgu 5 grudnia, a w sobotę jechał na wesele w Stachanowie. - Śmierć Driomowa (…) mogła być następstwem swarów między niekontrolowanymi przywódcami kozackimi a ich rosyjskimi kuratorami – ocenił.
Konflikt między siłami rządowymi a separatystami na wschodzie Ukrainy ciągnie się od wiosny ubiegłego roku. Obecnie obowiązuje w nim formalny rozejm, jednak walki na linii rozdziału wciąż trwają.
Według najnowszego raportu Urzędu Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych ds. Praw Człowieka (UNHCR) od kwietnia ubiegłego roku w konflikcie zginęło ponad 9 tysięcy osób, a ponad 20 tysięcy zostało rannych.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Panesz
Administrator



Dołączył: 10 Sty 2011
Posty: 8605
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Leżajsk
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 6:06, 08 Lip 2016    Temat postu:

Jak byłoby możliwe, aby "rosjanie" nie walczyli za swój kraj. A gdzie walczyć o własny kraj mają? Wszędzie, gdzie ich poślą. I to sobie chwalą, że mogą o Rosję walczyć poza Rosją! I na pohybel Ukrainie, że .... nie jest Rosją i nie chce nią BYĆ!
Do the Russians want war? / Хотят ли русские войны?

A dalej ciągnąc dzisiejsze o Ukrainie:
- [link widoczny dla zalogowanych] - i słusznie. Jak najbardziej należy takie wydarzenia upamiętniać! Chociaż ze względu na sytuację, ze względu kto rządzi i już na 99,9999999 %%%% jest pewne, że ku chwale rządzącym takich uroczystości nigdy nie za wiele. Chociaż pompy przy ty za dużej obecnie nie widzę, nie było za dużo chętnych do "pompowania" nawet wśród nich. A poza tym Brexit, NATO i sytuacja polityczna w Europie, tego naprawdę jest za dużo.

Do tematu dorzucam [link widoczny dla zalogowanych]. Ich sprawa. Ich bohater. I jak zwykle dziwię się, że Ukraińcom względem nas nie wolno mieć własnych bohaterów, w tym walczących o własną państwowość. Ma się to, powiedzmy, do powyższego wideo. Ciągle widzę słabe wiązanie działalności S. Bandery z wypadkami wołyńskimi, także powojennymi, na Ukrainie i w Polsce.

Nie sposób nie zgodzić się z [link widoczny dla zalogowanych] - chociaż wypowiedzi Nadii są jak najbardziej trafne i słuszne, bo to lotniczka i zna warunki rosyjskie to to nic nie zmienia.Jej pomoc dla PiSu jest bezskuteczna, bo PiS już tak obesrał Smoleńsk, jak obesrane są brzegi jezior pomiędzy Mikołajkami, Rucianem i Piszem na Mazurach i cokolwiek nowego czy zmienionego i tak już nic nie zmieni warunków brzegowych sprawy!
Ale opinie o Sawczenko można mieć jak najróżniejsze. Sporo jest jej indywidualnych sugestii zwłaszcza w sprawach ukraińskich. Jest za dużo popularna, nie ma własnego środowiska, spotyka się z jak naróżniejszymi poglądami i osobami. Tak więc w innych dziedzinach prócz lotnictwa, jak do tej pory nie jest osobistością znaczącą.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Panesz dnia Pią 7:16, 08 Lip 2016, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Panesz
Administrator



Dołączył: 10 Sty 2011
Posty: 8605
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Leżajsk
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 7:05, 09 Lip 2016    Temat postu:

Prawie w rocznicę rzezi wołyńskiej, umieszczam ten artykuł i jego kopię

[link widoczny dla zalogowanych]

Jacek Gądek akt. 08.07.2016, 11:15
Zofia Szwal: Bóg ocalił mnie z rzezi Polaków, abym opowiedziała tę historię
- Mam to szczęście, że kości moich rodziców nie poniewierają się na polach - cieszy się w rozmowie z Wirtualną Polską Zofia Szwal. Sama szukała ciał mamy i taty. - W mojej Orzeszynie ja też znajdowałam ludzkie kości. Czaszki - dodaje, opisując jak własnymi rękami wygrzebywała z ziemi szczątki pomordowanych. Dziś ma 83 lata, ale wciąż pamięta "krwawą niedzielę" 11 lipca 1943 r., gdy Ukraińcy z UPA wymordowali całą polską wieś, w tym 16 osób z jej rodziny. Gdy po 23 latach wróciła na rodzinną ziemię, Ukraińcy dziwili się, jak to się mogło stać, że żyje. - Przecież akcja była dokładnie przygotowana, a ja ocalałam na świadka. Ja przecież tam żyłam i widziałam, choć jeszcze nie rozumiałam. To tak jakby Bóg mnie ocalił, żebym opowiedziała tę historię - mówi. Z ocaloną z rzezi wołyńskiej rozmawia Jacek Gądek.
Janina Kalinowska, Teresa Radziszewska i Zofia Szwal ze Stowarzyszenia Upamiętnienia Polaków Pomordowanych na WołyniuJanina Kalinowska, Teresa Radziszewska i Zofia Szwal ze Stowarzyszenia Upamiętnienia Polaków Pomordowanych na Wołyniu (Inne / Piotr Gajewski/IPN)

Jacek Gądek: - Wie pani, gdzie spoczywają kości mamy i taty?
Zofia Szwal: - Nie wiem. Mord był zbiorowy. Ale mam to szczęście, że ich kości nie poniewierają się na polach.

A tak bywa?
- W innych polskich miejscowościach na Wołyniu ciała często były ledwo zagrzebane. Gdy zaorano pola, to kości leżały już na wierzchu. W mojej Orzeszynie sporadycznie też tak było, ale dzięki Bogu nie masowo.
Tam. W lesie. W mojej Orzeszynie ja też znajdowałam ludzkie kości. Czaszki. Były zakopane tak płytko.

Własnymi rękami je pani wygrzebywała?
- Tak. Sama szukałam. Szukałam rodziców.

Jak zginęli?
- 11 lipca 1943 r. Ukraińcy całą naszą wieś - polską wieś - zapędzili do lasu.

Dlaczego tam?
- Moja Orzeszyna była na granicy zaborów niemieckiego i rosyjskiego, ale już na Wołyniu. Niemcy postawili tam posterunki, a Rosjanie nie wierzyli Niemcom, więc wykopali w lesie okopy. Gdyby doszło do wojny z Niemcami, to byliby gotowi. Te okopy były maskowane drewnianymi balami. Ludzie to drewno jednak pozabierali. Doły były więc odsłonięte.
Nie trzeba było kopać grobów. Najprościej było zapędzić ludzi do lasu i tam mordować. A potem do dołu.

Okopy służyły za zbiorowe groby?
- Tak.
- Mniej więcej już wiem, gdzie były, ale do tej pory nie ma zezwolenia na poszukiwanie ciał. Ludzie na miejscu nagle stracili pamięć - boją się.

73 lata po rzezi?
- Gdyby tylko ktoś mi powiedział, gdzie dokładnie leżą ciała, a ja bym zaczęła szukać i kopać, to od razu domyśliliby się, kto mi powiedział. A każdy boi się o siebie.
Ale mniej więcej wiem, ja wiem. Postawiłam tam dębowy krzyż, jest też metalowy. I tablica. To nasze, ogrodzone miejsce pamięci. Przyjeżdżamy. Modlimy się. Tam przecież zamordowano 306 ludzi. Mi z najbliższej rodziny zabili 16 osób: rodziców, rodzeństwo rodziców, sześcioro dzieci i dziadków.

Pani miała wtedy...
...10 lat. Potem gdy wyrabiano mi nową metrykę, to dodano jeszcze kilka. Z całej rodziny zostało nas dwoje dzieci. Ja - 10, braciszek - 3 lata. Pan to sobie wyobraża? Ani matki, ani ojca, ani domu. Tylko my - dwoje płaczących, głodnych dzieci. Trauma na całe życie. Nie ma we mnie jednak chęci zemsty, ale jest ból, że człowiek mógł tak mordować.

Codzienni pani wraca myślami do rzezi wołyńskiej?
- Każdego dnia. Gdy kładę się wieczorem spać, to myślami jestem już w swoim domku, który nie istnieje. Ale ja tam jestem. Jestem na tych grobach. Jestem na tych cmentarzach. Jestem na tych polach. Na tej kochanej ziemi. Przecież te groby wołają do nas o pamięć.

Zamordowano na niej pani rodzinę, a jest "ukochana"?
- Bardzo. Po śmierci męża, gdy nie mogłam sobie dać rady, to pojechałam tam się wypłakać. Może zabrzmi to aż nieprawdziwie, ale kiedy człowiek jest tak bardzo zmęczony, to wracając stamtąd już ma siłę.

Pani przeżyła rzeź Polaków - jako jedna z niewielu osób.

- Tyle dzieci tam zamordowano, a ja dostałam łaskę życia, aby wołać o godność tych, którzy zginęli. Zabijano, bo Polak. Zabijano, bo katolik. Taka była ich wina. Dziecko było winne. Staruszek, który nie chodził - też. Winna była matka, która tuliła dziecko, gdy ich zabijano, a ona mówiła: - Zaraz będziesz u Pana Boga, i ja też.
Jak mordowali wszystkich, to kilkoro dzieci uciekło - w zboża albo w las. Błąkały się, ale trzymały blisko domów, bo liczyły, że ktoś po nie przyjdzie. Później Ukraińcy je wyłapywali i zabijali.
Nawet kiedy mój wujek przyjechał z Niemiec, to poszedł na Orzeszynę. I był w naszym domu. Mieszkała tam już Ukrainka z trójką dzieci. Powiedział, kim jest. Odpowiedziała, że jak wrócimy, to ona opuści dom. Opisywała też, że do jej dzieci dołączyło się jedno polskie. Przygarnęła je, ale - mówiła - ktoś zauważył i po dwóch tygodniach to dziecko zniknęło. Wiadomo, co się stało. Po mordzie, to było pustkowie, ale czasami chodziły ukraińskie czujki. Sprawdzali, czy nie ma jakichś Polaków do dobicia, bo świadków miało nie być.

Zna pani takie sceny z opowiadań innych osób?
- Tak. O tym opowiadały mi starsze kobiety stamtąd.
Z Orzeszyny, gdzie zabito 306 osób, przeżyła tylko jedna dorosła kobieta. Muniakowa. Była naocznym świadkiem. Tak jak w bajkach mówi się, że coś niesamowitego się kiedyś gdzieś zdarzyło, tak ona to widziała. Była świadkiem wszystkiego, choć to się zdaje aż niemożliwe. Ona już nie żyje, ale opowiedziała wszystko.

Jak uszła z życiem?
- Zabijali siekierkami, łomami, kijami, młotami. Ona upadła, ale wciąż żyła. Udawała martwą. Na nią spadli inni - zabici, ranni, niedobici. Słyszała, jak płaczą dzieci, jak ludzie konają i proszą o dobijanie. Jęki, płacze. Obok upadli jej mąż i brat z sześciorgiem dzieci, siostra z dziećmi - zabici. Leżała pod stertą ciał, licząc na to, że Ukraińcy odejdą.
Ale oni nie zostawili ofiar w spokoju, tylko zdejmowali z nich co lepsze buty. Potem ze zboża robili powrósła, oplatali nimi nogi ciał i tak ciągnęli do dołów, do okopów. Blisko. Ona leżała pod ciałami innych. Gdy Ukraińcy zobaczyli, że ma stare buty, to powiedzieli, że nie będą zdejmować. Założyli jej w końcu powrósła na nogi i zaczęli ciągnąć do dołu. Przeraziła się, że zakopią ją żywcem. Odezwała się do nich po ukraińsku: - Ja żywa!
Było przy niej dwóch oprawców. Jeden złapał jakiegoś kołka i chciał zabić. Rozpoznała ich - skąd pochodzą i kim są. Powiedziała, że jest ich krewną. Była cała zbroczona krwią, więc przekonywała, że dlatego jej nie poznają. Uwierzyli, bo znała też imiona ich rodziców i szczegóły z ich życia. Puścili ją. Kazali się umyć i przebrać. Przeżyła.
Ja też miałam iść na śmierć. Już nas pędzili do lasu.

Jak doszło do rzezi w pani wiosce?
- To było 11 lipca 1943 r. Zanim zaczęli mordować, to polecili wszystkim polskim mężczyznom przyjechać z końmi do lasu. Mówili, że przez wieś będzie zaraz przebiegał front i będą tu walczyć z Niemcami. Kazali im odstawić konie na bok. W krzakach mieli karabin maszynowy i puścili serię. Tak się zaczęło. A jak już zlikwidowali mężczyzn, to sprawa była prosta. We wsi zostali przypadkowo jacyś mężczyźni, a reszta to kobiety i dzieci. Myśleli, że pozabijali wszystkich.
Kiedy po wojnie przyjechałam na miejsce rzezi, to wszyscy się dziwili: jak to się mogło stać, że żyję?! Przecież akcja była dokładnie przygotowana, a ja ocalałam na świadka. Ja przecież tam żyłam i widziałam, choć jeszcze nie rozumiałam. To tak jakby Bóg mnie ocalił, żebym opowiedziała tę historię.
Gdy już dorosłam i zaczęłam rozumieć, to w 1966 r....

...czyli po 23 latach od ocalenia, miała pani 33 lata...
...gdy pierwszy raz tam stanęłam, to prosiłam Boga, żebym jak najdłużej mogła służyć tej ziemi. Żebym mogła mówić o krzywdzie tych, których zabijano. Bo w innych miejscowościach nikt nie ocalał.

A jak pani ocalała?
- Ojciec uprosił.
Mieszkaliśmy z rodzicami, bratem, rodzeństwem ojca. A jeszcze jeden brat był wywieziony do Niemiec na roboty przymusowe. Tego dnia przyjechał do nas kuzyn.
Około południa we wsi nie było już większości mężczyzn, bo ich zabrano rano. Pozostały głównie kobiety i dzieci. A już nocą Ukraińcy otoczyli Orzeszynę. Schowali się w zbożach i zabudowaniach. Ustalili godzinę napaści na moment, w którym rozpocznie się mord w kościele w Porycku, który był bardzo blisko. Gdy rozległy się strzały w kościele, to wtedy zaczęli też strzelać do mężczyzn, których rano zabrali do lasu. Ukraińcy wyszli też z ukrycia i weszli do każdego polskiego domu - znów zabierali ludzi, i do lasu.
Gdy weszli do naszego domu, to mówili, że będzie tu front, ale tata odpowiedział, że będą sobie wtedy sami radzić. Tata był w domu, bo przez to, że mieliśmy gościa (kuzyna), nie poszedł rano do kościoła. Ukrainiec wziął karabin i zagroził, że jak nie wyjdziemy, to wszystkich zabije, więc wyszliśmy z domu, na podwórko i dalej na drogę. Tam upowcy otoczyli nas i sąsiadów.
Ukraińcy nie znali kuzyna - Józefa - więc podał się za Ukraińca. Kazali mu szybko zaprzęgać konie i wyjeżdżać ze wsi.
Mój ojciec wszystkich tych Ukraińców znał, bo przecież tam się urodził i żył między nimi. Bardzo prosił jednego z nich: - Pozwól, żeby moje dzieci pojechały ze znajomym. Nie przyznawał, że jest jego krewnym. Ukrainiec odpychał ojca, ale kiedy kuzyn wyjechał furmanką na drogę, to Ukrainiec zatrzymał wóz i powiedział: - Weź te dzieci i zawieź pod krzyż, który stoi pośrodku wsi.
Wtedy ojciec wsadził nas oboje - mnie i braciszka - na wóz. Przykrył mnie swoją odświętną marynarką. Pamiętam, jak ściskałam go za szyję. Mocno. Płakałam, że chcę zostać. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, że jeszcze tego dnia rodzice zginą. Pojechaliśmy z kuzynem - do Sokala.
Wśród tych Ukraińców, którzy przyszli mordować, poznałam ojców koleżanek, z którymi się bawiłam.

Wcześniej spokojnie żyliście obok siebie?
Nie było wrogości. Ukraińcy często przychodzili do nas, a my do nich.
Ale pamiętam, że na jakiś tydzień przed mordami, nikt z Ukraińców nas nie odwiedzał. Rodzice się zastanawiali: dlaczego? A to już wtedy było ustalone, kto i gdzie ma mordować. Bali się o jakiś przeciek. Później dowiedziałam się, że tuż przed rzezią Ukraińcy zakazali rodzicom wysyłania dzieci do Orzeszyny.

Nikt nie pisnął słówka?
W przeddzień mordów do jednego z domów w Orzeszynie przyszła staruszka. Powiedziała, żebyśmy uciekali, bo jutro Ukraińcy będą nas mordować. Kilka domów się zebrało i doszli do wniosku, że starej kobiecie coś się w głowie poprzewracało. Nie posłuchali jej, a na drugi dzień było za późno.

Pani patrzyła oczami 10-latki...
...i nie spodziewałam się mordu. Myślała, że naprawdę będzie jakiś front i walki z Niemcami.
Jak wyjeżdżaliśmy furmanką z Orzeszyny, to Ukraińcy nas zatrzymywali. Kuzyn cały czas podawał się za Ukraińca. Mówił, że tylko przywiózł kobiety do pobliskiego Sokala, by poszły nadać paczki do Niemiec. Sam mówił po ukraińsku, a nam zakazał się odzywać. Gdy pytali, dlaczego razem z braciszkiem płaczemy, to mówił, że to przez głód. Częstował ich papierosami i dawał ognia. Ręce mu się trzęsły. Chcieli go zrewidować, więc wyjął dokumenty i je przydeptał, żeby nie znaleźli.
Puścili nas, ale na samym wyjeździe z Orzeszyny stali dwaj Ukraińcy z karabinami. Kuzyn powiedział, że z ważną wiadomością spieszy się do ukraińskiego sołtysa. Z miejsca, gdzie stał krzyż, słuchać było później krzyki i strzały. Ustąpili nam miejsca. Udało się.

- Gdzie pojechaliście?
Na niemiecki posterunek. Kuzyn powiedział tam, co się dzieje - że mordują Polaków. - Gdybyście tam poszli, to jeszcze byście ocalili wielu ludzi - mówił im. Ale odpowiedzieli, że nie ma takiego rozkazu.
W Sokalu PCK zrobiło punkt zbory dla tych, którzy przeżyli rzeź. Codzienni tam chodziłam, bo liczyłam, że rodzice żyją i ich odnajdę. Słyszałam, jak moja ciotka pytała Muniakową - tą, która ocalała. - A co z moją rodziną? ktoś przeżył? A ona mówi: - Antek (mój tata) nie żyje. - A co z Kasią (moją mają)? Muniakowa mówiła: - Była ciężko ranna, puścili ją, bo jej nie poznali. Mówiła, że była służącą w Orzeszynie i że tam zostały jej dzieci. A że była cała we krwi, to jej nie poznali i puścili. Dali jej kij do rąk i tak ledwo szła. Ale jeden z Ukraińców krzyknął do drugiego: - Kogoś ty puścił, to Kaśka, żona Antka! I znów zabrali.
W tym punkcie zbornym ciotka z Muniakową nawet nie wiedziały, że je słyszę. - I co? Zabili moją mamę?! - rozpłakałam się. A ona popatrzyła na mnie i na 3-letniego braciszka i powiedziała: - Nie. Wzięli ją do lasu, żeby jej opatrzyć rany.

Chwyciła się pani nadziei?
- Uwierzyłam. Skoro ranna, to trzeba iść - myślałam. Z inną, trochę starszą dziewczynką poszłam na niemiecki posterunek, by tam szukać mamy. Dotarłyśmy. Ale powiedzieli mi: - Zabili. Nie żyje.

Co czuje 10-letnia dziewczynka, gdy słyszy, że zabito jej mamę?
Dalej mi się wydawało, że to przecież niemożliwe, aby wszystkich zabijali. W punkcie zbornym jak ciocia mnie znalazła, to się przeraziła. Mówiła: - Boże, co ja zrobiłam. Ona nie żyje. Twoja mama nie żyje.
Wtedy umarła ostatnia nadzieja. Byłam potwornie zmęczona, bo cały dzień szukałyśmy drogi i jeszcze starałyśmy się mijać wioski, ludzi. Był upał. Straciłam przytomność.
Jako dziecko mówiłam sobie potem: - Panie Boże, jak ich już nie ma, to co będzie dalej?
Byłam bezradna. Wierzyłam jednak, że Pan Bóg wysłuchuje dzieci - tak mi mówiła mama. Modliłam się więc: spraw, żebyśmy się już jutro nie obudzili. I jak się budziłam, to z myślą: aha, skoro tak mocno prosiłam Pana Boga, a jednak się obudziłam, to znaczy, że może jest nadzieja?

To był świat bez litości?
- Jak małżeństwa były mieszane - Polaka i Ukrainki - to jedno musiało zginąć. Jeśli matka była Polką, to ojciec jej męża albo sąsiedzi mordowali też jej córki. Dzieci mordowano w okrutny sposób. Żywe albo uderzone w głowę wrzucano do studni albo do dołów. Jeśli możemy sobie wyobrazić jak wygląda otwarte piekło, to właśnie tak.
To nie byli ludzie, ale bestie, które miały ludzką postać. Tam wszystko płonęło. A zanim jeszcze wypędzono Polaków z domów i pozabijano, to niektórzy Ukraińcy już pozajmowali sobie ich domy do ograbienia. Pilnowali „swoich” gospodarstw, a potem wszystko zabierali. Przyjeżdżała ukraińska rodzina furmanką i zabierali.

Pani brat był wtedy bardzo mały...
... i ciągle płakał.
Nie pamięta ani ojca, ani matki. "Do domu, do domu". "Nie chcę tu być". W naszym dziecięcym życiu mieliśmy okres, że nie umieliśmy się śmiać i bawić - wszystko było pełne lęku.

Pani życie bez rodziców - jak wyglądało?
- Początkowo byłam w Sokalu. Potem krótko we Lwowie. Ale w Niemczech na przymusowych robotach miałam stryjna, który przyjechał na dwa tygodnie, a potem mu przedłużyli pozwolenie. Przywiózł mnie do Zamościa. Był bezdomny, musiał też wracać do Niemiec.

No i co zrobić z dziećmi?
- W Zamościu były już domy dziecka - trafiłam do sióstr zakonnych tak jak i inne sieroty. Jestem ich wychowanką. Miałam dzięki temu poczucie stabilizacji. Tam nawet w nocy jak tylko któraś z dziewczynek zakwiliła, to cała sala płakała. Zdawałyśmy sobie jednak sprawę z tego, że trzeba chodzić do szkoły i się uczyć. Chciałam zostać nauczycielką. Skończyłam filologię polską. Dostałam też namiastkę marzeń, bo od pięciu lat jeżdżę na Wschód na letnie kolonie języka polskiego. Uczę polskie dzieci na Ukrainie. Sama wychowałam troję własnych.
Jeszcze jak byłam małą dziewczynką, to gdzieś przeczytałam, że nieszczęścia rodzą szczęście. Pomyślałam sobie, choć to brzmi banalnie: dostałam szczęście służenia swojej umęczonej ziemi. Mogę podjąć walkę o prawdę, na Wschodzie udało się też postawić wiele krzyży.
Jako dziewczynka cały czas bardzo tęskniłam za ziemią rodziców. Chciałam wrócić do Orzeszyny, ale nie miałam tam nikogo i nie mogłam jechać. Dopiero po 23 latach pojechałam ze Lwowa - z mężem. Pojechałam do Sokala. Tam wynajęłam taksówkę i pojechałam na moją rodzinną ziemię. Bardzo chciałam, aby i on ją zobaczył.

I?
- Nic tam nie ma.

?
- Nie ma mojej Orzeszyny. Tylko wyrośnięte żywopłoty i droga.

A domy?
- Nie ma śladu.
Uklękłam. Podziękowałam Bogu za łaskę, że mogę zapłakać właśnie tu.

Rozmawiała pani z miejscowymi Ukraińcami?
- Niedaleko pól, gdzie kiedyś była Orzeszyna, jest ukraińska wieś. Mąż mnie namówił, abyśmy podjechali. Nie chciałam ich widzieć. Nie chciałam rozmawiać, ale mnie przekonał mówiąc, że jak wrócę do Polski i opadną emocje, to będę żałować.
Pojechałam.

I?
- Był tam dom, który znałam jeszcze z dzieciństwa, rodzinę też. Weszłam. W środku były kobiety. Powiedziałam, kim jestem. Wybuchły takim płaczem i piskiem, że ludzie z sąsiedztwa zaczęli się zlatywać. Mówili do siebie: - Popatrzcie, przyszła do nas z tamtego świata!
Dotykali mnie, żeby się upewnić, że jestem realną osobą, a nie duchem. Też płakałam. Nie zostałam na dłużej. Bałam się że mnie zabiją.
W tym morzu zła i krwi jako dziecko jakoś się uchowałam, żeby wrócić i znów stanąć na tej ziemi. Rok później przyjechałam do nich już na zaproszenie. Byli mi przyjaźni. Znali też moich rodziców bo przecież mama i tata tam się rodzili i żyli.

Ale to mogła być rodzina, która...
...ja nie wiem! Jak ktoś nie brał udziału w mordach, to musiał być bardzo neutralny, bo raczej zmuszano do udziału w akcjach. Wśród Ukraińców byli też różni ludzie. Życie zawdzięczam nawet temu Ukraińcowi, którego ojciec uprosił, aby pozwolił nam pojechać. Jemu, choć przecież on tam był, żeby mordować.
A przecież w przeddzień rzezi przyszła do nas też ta ukraińska kobieta i ostrzegała.

Kim była?
Wiejską akuszerką. W mojej Orzeszynie odbierała porody.
Do jednego domu przyszli banderowcy, zabrali całą rodzinę, a ona nie pozwoliła skrzywdzić matki z noworodkiem. Powiedziała im, że kobiety, która dopiero urodziła, nie wolno im nawet ruszyć, bo ściągną na siebie klątwę. Chyba uwierzyli w te jakieś czary. Akuszerka przynosiła jej jedzenie i picie, nie pozwalała odejść, a gdy nadarzyła się okazja, to pomogła jej uciec z dzieckiem - zaprowadziła na niemiecki posterunek.
Sama przypłaciła to później życiem.

Zemścili się na niej?
- Złapali i zabili.

Pani wiele razy była później na tych ziemiach i tylko jeden ukraiński dom był otwarty?
- Inne też. Nawet jak postawiłam krzyż i trzeba było go poświęcić, to przychodzili. Nikt mnie nie obrażał. Raczej współczuli.
Czasami jednak na tych naszych krzyżach z Wołynia zamalowywane są napisy. Napis mówi o 400 zamordowanych, a zmieniają na 40. Jak jest napisane "Wszyscy zginęli tragicznie", to zmieniają na "Nikt nie zginął". Zbrodnie przypisują sowietom.
Albo to te osoby, które pani spotkała po powrocie na Wschód, albo ich ojcowie, bracia czy sąsiedzi dokonywali mordów.

- Tak. Ale było też tak, że jeżeli ktoś nie chciał pójść z UPA i odmówił udziału w mordach, to mógł nawet zginąć. Trzeba oddać to, że wśród Ukraińców też byli ludzie uczciwi.
Mogła się pan w którymś momencie minąć albo rozmawiać z człowiekiem, który mordowała pani rodziców.

- Gdyby podszedł do mnie ktoś taki i powiedział "ja zamordowałem twoich rodziców", gdyby zapłakał i żałował, to może poczułabym ulgę, że w człowieku obudziło się sumienie. Nieraz myślałam, że dowiem się, kto zabił i pójdę z nim porozmawiać. Ale to nierealne.

A czy zdarzyło się, żeby ktokolwiek z Ukraińców z pani rodzinnych stron się przyznał i powiedział: tak, uczestniczyłem w mordach?
- Nigdy.
Jak z nimi rozmawiałam, to mówili: no takie były czasy. A ja odpowiadam: ale nie można mordów tłumaczyć czasami, bo przecież bywały trudne czasy i wtedy ludzie się łączyli, pomagali sobie, a nie mordowali się nawzajem.
Moi rodzice przekazując mnie kuzynowi liczyli, że później też znajdziemy się wśród ludzi, którzy udzielą nam pomocy i przeżyjemy. I jesteśmy. Żyję.

Rozmowy z Ukraińcami na tym się kończyły - "takie czasy"? Zmowa milczenia?
- Nie ma otwartości. A jeśli ktoś już rozmawia, to w wąskim gronie - tak można się jeszcze czegoś dowiedzieć.

A w Orzeszynie?
- Z polskiej wioski nic nie zostało - nawet drzewa. Pustkowia są tam aż strach.

Bez śladu?
- Nikt by nie powiedział, że była tam kiedyś polska wieś. Nawet domy rozbierali albo palili. Do gołej ziemi. Potem były pola kołchozowe, a teraz nawet tego nie ma.

Myślała pani przez tych ponad 70 kat o przebaczeniu?
- Kiedy po rzezi jako 10-latka byłam głodna, to myślałam, żeby i oni byli tacy głodni. Ale nie życzyłam im śmierci. Chciałam, żeby byli głodni i żeby tak tęsknili do swoich domów jak ja. Żeby doświadczyli bólu i cierpienia dziecka. Nie myślałam o odwecie i zemście. Na pewno wychowanie w klasztorze miało na mnie duży wpływ i to dlatego.
Pewnego razu będąc tam u siebie - w Orzeszynie - podszedł do mnie Ukrainiec i zapytał: - czy potrafi pani przebaczyć? bo to co zrobili jest straszne.

Odpowiedziała pani...
"Tak". Jeżeli ktoś żałuje za swoje winy i wie, że źle zrobił, to nie mogłabym powiedzieć "nie, nie przebaczam".

A czy ktokolwiek prosił panią o wybaczenie?
- Ten jeden Ukrainiec powiedział: - Żałuję tego, przepraszam za tych, co zabijali. To było kilka lat temu. Ale on nie mówił o sobie, bo był młodym człowiekiem.

Nikt, kto uczestniczył w mordach, nie przeprosił?
- Nie.
Dopiero kolejne pokolenia się na to zdobywają. Dla mnie jednak nawet ten jeden gest jednej młodej osoby to już coś. I to mimo tego, że tam - na Ukrainie - wychowuje się ludzi w nienawiści i stawia pomniki zbrodniarzom mówiąc, że to bohaterowie.

Ma pani jeszcze cień nadziei, że ciała rodziców uda się kiedyś znaleźć, czy już nie?
- Tam były sowieckie 2-3 okopy i wszystkich Polaków do nich wrzucano. Nawet gdyby Ukraińcy pozwolili kiedyś na ekshumację, to nie ma mowy o tym, aby zidentyfikować ciała. Wszyscy umierali razem. Wszyscy są nasi. Wszyscy leżą razem. Nasi.
A my - ocaleni z rzezi - mamy żal, że Polska tak mało pamięta.

Ma pani w domu trochę ziemi stamtąd
- Tak. Mam - przywiozłam z pierwszej wizyty i ziemię, i rośliny, które zasuszyłam. Ta ziemia ma być złożona ze mną w trumnie. Pod tą ziemią będzie mi lżej. A póki żyję? W ciężkich chwilach tę ziemię przytulam.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Panesz
Administrator



Dołączył: 10 Sty 2011
Posty: 8605
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Leżajsk
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 7:05, 13 Lip 2016    Temat postu:

[link widoczny dla zalogowanych]

Zamieszczam tu właściwie ten artykuł. Nadal na ten temat nie mam jednoznacznego zdania. Sprawa tyczy naszych stosunków przedwojennych, gdy tamte tereny były pod panowaniem Polski, a poczynając od wtedy obowiązujących metod walki o samostanowienie, a także poczynając od co najmniej X i dalszych wieków kształtowania się stosunków państwowych zwłaszcza na polskiej części przedwojennej Ukrainy, to dla, gdy doda się warunki, jaki powstały w czasie wojny na tamtych terenach, że tak się działo - nie jest nowina.

Dziś problemami jest uznanie historii przez zwykłych Ukraińców i ich przywódców. Takie sprawy jak oświadczenie Sawczenki czy prezydenta Petroszenki o niczym nie świadczą, bo są wypadkową wypadków, czyli zbliżenia się Ukrainy do UE czy NATO, czy szukanie obrony przed inwazją rosyjską. A toto potrwa jeszcze dziesiątki lat.
Inną sprawą jest dla mnie nasz przyjacielski stosunek do Ukrainy. Przecież sam Kaczyński ongiś biegał po Majdanie...! Chociażby z historii, Ukraina zawsze była traktowana dość nierozważnie i niepoważnie i Ukraina mają to na względzie. Tak o ile oni są nieufni innym, tak i mimo sprzyjaniu Ukrainie, jacy są oni, tak też my musimy uważać nawet na nasze przyjacielskie stosunki z nimi. Zawsze może być różnie, inaczej niż się spodziewamy..... .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Panesz
Administrator



Dołączył: 10 Sty 2011
Posty: 8605
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Leżajsk
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 6:34, 24 Lip 2016    Temat postu:

НКВД ЗАПАДНАЯ УКРАИНА ! (урочище Саліна )вбито 3600 чол -West Ukraine NKVD (the tract) Salіna murder

Історична кінохроніка НКВД ! (урочище Саліна )Historic newsreels NKVD WESTERN UKRAINE! (Salina


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Panesz
Administrator



Dołączył: 10 Sty 2011
Posty: 8605
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Leżajsk
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 5:13, 16 Sie 2016    Temat postu:



Ja uciekłem, ponieważ banderowcy chcieli mnie powiesić na lustrze.
Oni i tak wołali z majdanu: "Jego należy zlustrować!"


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.3iks.fora.pl Strona Główna -> Ukraina i Białoruś Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
Strona 3 z 6

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin